I znów późno się biorę za pisanie, ale dziś na szczęście, co nieco pamiętam.
Śniłeś mi się Ty i moja mama… Zaczęło się od tego, że przechodziliśmy razem przez most/drewnianą kładkę, zbudowaną z wielkich drewnianych beli z ciemnego drewna, może malowanego. To była dziwna konstrukcja, jakby drewniany tunel z prześwitami i dziurami, na które trzeba było uważać, żeby w nie nie wpaść. Ty byłeś chyba z wielkim, wypchanym plecakiem, ja za to szłam przed Tobą i jak zwykle nie byłam niczym obciążona;) Schodziliśmy w dół. Zamiast schodów był grube belki i szczeliny między nimi. Szłam szybciej i nie wiedzieć czemu w pewnym momencie oddałam Ci swoje buty, które miałam na nogach. Ty zamiast tamtych butów dałeś mi czarne, sztywne buty sportowe, podobne do moich Pum. Powiedziałam, że ich nie włożę, bo one są niewygodne i byłam zła na Ciebie, chciałam tamte buty, co miałam przedtem. Odwróciłam się od Ciebie i poszłam dalej… na boso.
U dołu tunel łączył się z drugim tunelem, przez który przechodziło o wiele więcej osób. Tak jakby to był ciąg komunikacyjny szybkiego ruchu. Wmieszałam się w ludzi. Ty szedłeś gdzieś za mną.
Potem było coś podobnego do przejścia granicznego. Tam spotkaliśmy moją mamę. Rozmawiała z jakąś kobietą z kolejki i z kobietą w okienku, chyba strażniczką. Kobieta z kolejki była jej tłumaczką pomiędzy nią a strażniczką. Mieli zrobić jej zdjęcie, przyłożyła twarz do szyby, za którą było jakieś urządzenie. I w momencie robienia zdjęcia już się przebudziłam.
..............................
Następny sen był chyba spowodowany programem, który wczoraj oglądałam. O falach, morzu i nieubłaganej sile natury. Znów nie brałam w nim bezpośredniego udziału, lecz byłam jedynie obserwatorem, a może wcieliłam się w jedną z postaci, które śledziłam, nie wiem dokładnie. Był to chłopak i dziewczyna na tropikalnej wyspie. Chodzili po „deptaku”, z którego był widok na morze i schodzili w dół w kierunku plaży. Dookoła były rozsypujące się południowe kamieniczki pomalowane na biało lub pomarańczowo. Słońce grzało, było błękitne niebo, a wszędzie kręcili się ludzie w kąpielówkach. Później jednak zauważyli po drugiej stronie tej drogi jakąś babcię, starszą kobietę, która najwyraźniej znali. Zaczęli ją odprowadzać i iść w przeciwną stronę, czyli znów się wspinać łagodnie w stronę szczytu, tam skąd przyszli. W pewnym momencie podniósł się ogólny krzyk. Widziałam jak wielka, przeogromna fala, wyższa od wszystkich budynków dokoła, przewalała się w kierunku plaży. Wybuchła panika i ogólne przerażenie. Wszyscy uciekali w wielkim popłochu przed wodą i żywiołem. I tak to się skończyło. Obudziłam się i było po wszystkim. Przynajmniej dla mnie.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz