Opowieści senne - Blog na pograniczu snu i jawy

...

wtorek, 16 marca 2010

15 marca 2010

Dwie, młode siostry, identyczne jak bliźniaczki, ubrane w jasne, angielskie suknie z epoki wiktoriańskiej. Jedna z nich miała wyjść za kogoś w rodzaju księcia, dobrze ustawionego młodego i pięknego mężczyznę. Oboje tego chcieli i ślub miał być z miłości. Jednak zapowiadał się totalny mezalians.

Żeby do ślubu w ogóle doszło, dziewczyna musiała się najpierw spotkać z matką chłopaka. Gdy przyszedł dzień wizyty, dziewczyna poszła razem z siostrą, ponieważ była zdenerwowana i przejęta całym wydarzeniem. Matka chłopaka, wredna i bezwzględna królowa, ukryta pod maską dwulicowego uśmiechu i pod płaszczykiem katolickiej dobroduszności, przyjęła obie dziewczyny serdecznie. Siedziały naprzeciwko niej wypytywane o wszystkie szczegóły jak na przesłuchaniu. Aż w końcu, siostra przyszłej mężatki wygadała się nieumyślnie o tym, że są sierotami i kiedyś zostały wyganiane z miasta. Wygnane! Zła matka wściekła się okrutnie i natychmiast kazała obydwie dziewczyny zabić.

Jednak im udało się uciec, choć z niemałym trudem. Ciągle zaszczute, ze strachem w oczach, uciekały ratując swoje życie. Były łapane, poniewierane, zamykane w klatkach i wyśmiewane publicznie, ale wciąż jakimś cudem uciekały przed ostatecznym wyrokiem. Zupełnie jakby ich wola życia, a może ich siostrzana miłość była silniejsza od wszelkiej przemocy, kajdan czy łańcuchów. Były brudne, poranione, zadeptane przez ludzką nienawiść i bezwzględne okrucieństwo. Jeszcze niedawno dwa piękne gołębie, teraz zmiażdżone i sponiewierane umierają w oczach. Moich oczach…

...........................................

Drugi sen

Idę z koleżanką poboczem ruchliwej, zaśnieżonej drogi. Mijają nas samochody na światłach, bo już ciemno. Gdy mija nas ciężarówka lub tir, wydając z siebie przeraźliwe ryki, my uciekamy w głębokie i zmrożone zaspy śniegu.

Idziemy gdzieś po coś. Docieramy do jakiejś szopy może baraku z dykty i desek. Dogadujemy się, że zostajemy tam na noc, bo wracać tą samą drogą jest teraz niebezpiecznie.

W pokoju był rozłożony tapczan i część meblościanki z pustymi półkami. Były też drzwi, w których stała kobieta z dziećmi u swego boku. Poinformowała nas tylko, że zostawi nam światło na noc, ale musimy za nią zamknąć dokładnie drzwi na zasuwę. Słyszałam jak dzieci gdzieś za ścianą śmieją się i dokazują szykując się do snu. Zrobiło się nam ciepło na sercu, choć było nam strasznie zimno. Obydwie zmarzłyśmy, dlatego położyłyśmy się i przytuliłyśmy jedna do drugiej nakrywając się tylko kocem. Nic więcej nie było.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz