Zauważyłam, że od czasu moich urodzin codziennie śni mi się mój psiur. Trochę dziwne i zastanawiające, bo raczej rzadko mi się śni moje smoczysko, a teraz dzień w dzień. W każdym śnie gdzieś mi przemknie.
Pamiętam taki sen.
Była piękna, słoneczna pogoda. Wiosna budziła się do życia na łąkach i polach dokoła. Szłam z psem i z jakąś dawną koleżanką polną drogą, ocienioną przez drzewa. Było naprawdę pięknie. Mnóstwo kolorów i dźwięków budzącej się do życia fauny i flory. Spotkałyśmy na swej drodze fotografa, który zaproponował nam zrobienie kilku zdjęć. Moja koleżanka była zachwycona pomysłem i zaczęła się wyginać pozując różne figury, czym nasz fotograf raczej nie był zadowolony. Ja usiadłam na polnej drodze w słońcu i zaczęłam bawić się z psem. Moja naturalność i normalność wpadły w oko fotografowi bardziej niż udawane pozy mojej koleżanki i zaczął robić mi zdjęcia z moja Rudą. Koleżanka odeszła oburzona brakiem zainteresowania ze strony fotografa. My za to poszliśmy w kierunku budynku, który był niedaleko. Okazało się, że to szkoła, albo raczej szkółka, w której odbywały się lekcje/wykłady. W jednym z otwartych okien była moja stara klasa i wszyscy, których lubiłam. Wykładowca, młody, przystojny nauczyciel opowiadał coś, czym wszyscy byli szczerze zainteresowali, choć nie siedzieli sztywno jak na zwykłej lekcji, za to byli rozsadzeni nieregularnie wokół nauczyciela. Jedni siedzieli na ławkach, inni tyłem, jeszcze inni gdzieś zupełnie w rogu sali, ale wszyscy go słuchali. Zaprosili mnie do środka. Do stolika posadził mnie Michał, moja stara szkolna miłość (a nawet przedszkolna :). Zajrzał mi znacząco w oczy i usiadł gdzieś niedaleko…
Gdzie się podziała Ruda i fotograf, nie mam pojęcia… może byli tam ze mną.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz