Opowieści senne - Blog na pograniczu snu i jawy

...

poniedziałek, 3 maja 2010

Ciąża, owady i Turek u mnie na ulicy...

Dziś, chyba pierwszy raz w mojej krótkiej historii życia, śniło mi się, że jestem w ciąży, a przynajmniej miałam takie wrażenie. We śnie czułam, że coś ze mną nie tak. Większy brzuch, większe, bolące piersi – coś było na rzeczy, ale zamiast iść do lekarza poszłam… do solarium spytać czy mogę się opalać! Zupełnie jak nie ja :)

Potem wyobrażałam sobie, że jestem gdzieś na jakichś rozległych, zielonych równinach, z kimś znajomym, jakby koleżanką. Nie wiem gdzie szłyśmy, ale przystanęłyśmy gdzieś na jakiejś łące na odpoczynek. Wokoło fruwało pełno różnych dziwnych stworzeń, owadów. Była tam pszczoło-osa, a przynajmniej coś podobnego do jednej i drugiej „zawodniczki”, włochate jak pszczoła, zacięte i groźne jak osa. Przy tym miała jakby odwłok bardziej spłaszczony i większy, jakby chowało się tam o wiele więcej jadowitych żądeł, niż w rzeczywistości u osowatych i pszczołowatych. Nie wiem czy to ona mnie zaatakowała, ale coś na pewno. To coś weszło mi w spodenki, które miałam na sobie. Strasznie kuło i gryzło, nie mogłam tego w żaden sposób wyciągnąć. Jak już udało mi się wyciągnąć z gatek to paskudztwo okazało się, że to takie płaskie kolczaste żyjątko.

Przygoda z łąkowymi stworami się skończyła i zaczęła się nowa. Szykowaliśmy się do podróży, jakiejś dalekiej podróży. Byliśmy u mnie w domu i ja się pakowałam w walizy. Mieliśmy jechać autobusem na lotnisko, a na mojej ulicy jakiś Turek czy arab stawiał budkę, swój sklepik. Dziwnie to wyglądało – wyrównał teren jakieś 2mkwadratowe i jak klocek postawił w tym miejscu swój barak, gdzie w środku wszystko już miał gotowe do sprzedaży. My czekaliśmy na autobus i reszty już nie pamiętam – jedynie to, że przeżywałam podróż samolotem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz